Zmieniają się miejsca, nagrody, ale działamy dalej – mówi Paweł Ziemba, Prezes Zarządu Vienna Life TU na Życie S.A. 12 maja w Krakowie rozpocznie się kolejna edycja Vienna Life Lang Team Maratonów Rowerowych, których kierowana przez prezesa Ziembę firma jest głównym sponsorem. I to już dwunasty raz!
Pamięta pan, który to rok z maratonami organizowanymi wspólnie z Lang Team?
Zaczynamy dwunasty cykl. To bardzo długo, nie ma wielu wydarzeń cyklicznych, które tyle trwają. Przy czym Vienna Life Lang Team Maratony Rowerowe to nie tylko projekt sportowy. Na takie imprezy trzeba mieć pomysł. W ciągu ostatnich jedenastu lat zmieniło się bardzo wiele. Uczestnicy wydorośleli, zmieniły się ich oczekiwania, a do tego cały czas trzeba przystosowywać ofertę.
Od kilku lat słychać, że pan też stał się kolarskim ekspertem.
Bez przesady. Faktycznie, jedenaście lat temu się nie znałem, a dzisiaj się orientuję. Pamiętam mój pierwszy start w maratonie. Przyjechałem jako jeden z ostatnich i nawet dzieci mnie wyprzedzały, choć liczyłem, że będę jednym z najlepszych. Każdemu się wydaje, że gra w piłkę jak Robert Lewandowski, a jeździ rowerem, jak Czesław Lang. Później życie to weryfikuje. Trzeba się uczyć i trenować. Dla mnie to był bodziec, żeby zająć się sobą. I dzisiaj jeżdżę dużo i regularnie. Do tego jestem kibicem. Kolarstwo stało się dla mnie stylem życia.
Kiedyś jako Skandia, a teraz już Vienna Life pomogliście sprawić, że wokół maratonów powstały społeczności. To też wielka wartość.
To prawda. Zbudowaliśmy wielką rodzinę ludzi, którzy sobie pomagają, wspólnie się bawią i razem z nami propagują zdrowy tryb życia. O to chodziło, aby wyjść z taką ofertę do społeczeństwa. Wielu ludzi przyjeżdżało kiedyś z małymi dziećmi, a teraz te dzieci są dorosłe i dalej jeżdżą. Coś pięknego.
Taki był cel na początku?
Tak, od samego początku. Chcieliśmy stworzyć ofertę dla mas. Szukaliśmy pomysłu, który da nam dostęp do szerokiego grona. Na rowerze jeździ każdy. A to, co dzieje się teraz to już coś naprawdę wielkiego. Zaczynaliśmy od dwustu uczestników, dzisiaj bywa półtora tysiąca i w zasadzie więcej nie trzeba, bo zniknie satysfakcja z jazdy, a pojawią się korki i ostatecznie dostanie się organizatorowi. Stąd różne dystanse, bieg rodzinny i tak dalej. Dla każdego coś miłego po to, aby wszyscy mogli spróbować. I byli razem.
Jest kilka cykli maratonów i wszyscy razem macie też swój udział w tym, że jazda rowerem staje się coraz modniejsza.
Też mam takie wrażenie. I fajnie, że się udało. W zasadzie nie konkurujemy ze sobą, każdy ma swoich uczestników. Maratony odbywają się czasem jednego dnia, a wszędzie są zawodnicy. Nikt nikomu nie podbiera uczestników. Razem jednak przyczyniliśmy się do tego, że rower w polskim społeczeństwie stał się czymś ważnym. W pierwszy ładny weekend w tym roku ruszyłem na trening i byłem w szoku. Musiałem szukać drogi, żeby spokojnie pojeździć. Z drugiej strony, wciąż przed nami wiele do zrobienia. Nadal trzeba budować choćby ścieżki rowerowe. Startowałem ostatnio w amatorskim Amstel Gold Race. To, co było ciekawe, to fakt, że oni mogą robić ten wyścig w większości po ścieżkach rowerowych! Są doskonale skomunikowane i tworzą siatkę połączeń. Coś rewelacyjnego. U nas też wszystko zmienia się na lepsze. Wciąż jednak jest u nas niebezpiecznie, przede wszystkim z powodu samochodów. Sam miałem kilka zdarzeń, jakich nikomu nie życzę, bo kierowca chciał za wszelką cenę zaznaczyć swoją wyższość. Tymczasem to zwykłe chamstwo. I to są obszary, w których wciąż trzeba edukować ludzi. A maratony są do tego doskonałą okazją. Organizujemy specjalne kampanie, zapraszamy firmy i instytucje, które zajmują się taką tematyką, odwiedzamy szkoły i co chwilę działamy. Budowanie świadomości i poczucia odpowiedzialności jest ważne. Każdy chce mieszkać w pięknym, czystym i bezpiecznym kraju, ale przecież sami to tworzymy.
Maratony mają wiele funkcji.
Oczywiście, na przykład turystyczną. Odwiedzamy różne miejsca, a dzięki temu ludzie mają okazję zobaczyć miasta, o których wcześniej nawet nie pomyśleli. I później wracają, bo się przekonali, że mają świetne warunki. Do tego jest też oczywiście sport i rywalizacja. Imprezy są zorganizowane możliwie najbardziej profesjonalnie, uczestnicy wygrywają nagrody. Fajnie, że udało się stworzyć imprezę, która łączy w sobie tak wiele elementów związanych nie tylko ze sportem, ale też turystyką, czy świadomością społeczną. Ludziom się chce przyjeżdżać i warto to doceniać. Uznaliśmy, że trzeba im za to okazać szacunek i dziękować. Staraliśmy się więc o atrakcyjne nagrody nie tylko dla tych, którzy wygrywają. Losowaliśmy samochody za uczestnictwo. Proszę sobie wyobrazić łzy ludzi, którzy odbierali kluczyki za to, że przyjechali pojeździć rowerem. To wszystko obrazy, których nigdy nie zapomnę.
Co dalej? Misja ciągle trwa?
Tak, jak najbardziej. Zmieniają się miejsca, nagrody, ale działamy dalej. Od jedenastu lat jeździmy po Polsce i ruszamy dalej. Zastanawiamy się tylko, jak jeszcze bardziej aktywować ludzi. Chcemy rozszerzać formę maratonów i dać innym możliwość skorzystania z naszej infrastruktury. Wciąż na szczęście jest dużo różnych pomysłów.